W Wielkiej Sali panował gwar, bo wszyscy byli podekscytowani powrotem do szkoły. Uczniowie, którzy nie zdążyli przywitać kolegów w pociągu, wymieniali się wakacyjnymi historiami. Remus też skinął w kierunku kilku znajomych twarzy, ale wkrótce pogrążył się w swoich myślach. Niespodziewanie, myślach o Patricku Brownie, a konkretnie o jego częstych zaczepkach i intencjach za nimi idącymi. Kiedy pewnego razu spytał Williama, dlaczego aż tak śmieje się na każdą wzmiankę o Brownie, kolega wyszczerzył tylko zęby jak kot z mugolskiej bajki dla dzieci i odmówił odpowiedzi.
Remus prychnął, zniesmaczony wspomnieniem.
— Coś nic nie mówisz. — Głos Williama wyrwał go z zamyślenia.
— Nikt mnie o nic nie pyta.
— Chcesz pytań? — William uniósł białe brwi i rozłożył ręce, trącając łokciem Petera. Wyszeptał przeprosiny i znowu zwrócił żółte oczy na Remusa. — O kim sobie tak rozmyślasz?
— Nikim. — Remus zmarszczył brwi, czując nieprzyjemne ukłucie w żołądku.
— Nie o naszym nowym koledze z pociągu?
— Dlaczego miałbym o nim myśleć? — Remus wciąż nie dawał za wygraną. Wszędobylstwo Williama już zaczynało go irytować, a ledwo spędzili razem jeden dzień.
Albinos westchnął z rezygnacją.
— Hm, może się pomyliłem.
Remus zauważył, że kolega wcale nie patrzy na niego, a przez niego. Nieśmiało odwrócił się i podążył za wzrokiem Williama.
— To ona? — spytał.
— Na to wygląda.
Na samym końcu Wielkiej Sali, przy stole nauczycielskim, wypatrzyli nową twarz. Profesora od obrony przed czarną magią nawet z dużej odległości wyglądała na taką, która nigdy się nie śmiała. Jej żółte oczy, podobne do tych Williama, kontrastowały ze śniadą cerą i grubymi, ciemnymi włosami, spiętymi z tyłu w przedziwnie poskręcany, upięty u góry warkocz. Czarna szata w modnym, ale prostym kroju przeplatana była złotą nicią, pasującą kolorem do krótkich rękawiczek. Jej czujne oczy błyskały uważnie znad okrągłych okularów. Jednak najbardziej zadziwiającym elementem był przymiot wiedźmy. Na oparciu jej fotela siedziała ogromna sowa. Mimo że poruszała się jak żywa, kręcąc głową zgodnie z ruchami swojej właścicielki, była maszyną lub chociaż hybrydą maszyny. Pod szarymi piórami skrzydła ptaka zrobione były z połyskującego złotem metalu, a jej oczy i dziób były sumiennie wyrzeźbione na płaskim talerzu przyczepionym do łebka. Przyjaciele szybko podłapali nowy temat.
— Czy ktoś z was widział kiedykolwiek coś podobnego? — spytała z przejęciem Lily. Remus rozejrzał się po kolegach, ale wszyscy pokręcili głowami, nie spuszczając wzroku z przedziwnej sowy.
— Może to jakaś tajna broń Ministerstwa? — Kiedy wszyscy spojrzeli na Marlene, speszyła się nieco. — W końcu jest wojna.
— Wygląda na taką, która zadaje dużo esejów — jęknęła z niezadowoleniem Dorcas.
— Jak dla mnie za bardzo się stara — William wzruszył ramionami obojętnie, ale intensywność jego spojrzenia nie zelżała nawet na moment. Remus rozpoznał ten wzrok bez trudu. Jego przyjaciel był skrajnie zafascynowany. A co za tym szło, domyślił się, że zapewne wkrótce huncwoci wpadną w pierwsze tego roku szkolnego tarapaty.
Nim zdążyli rozwinąć temat, profesora McGonagall wprowadziła do sali tłumek pierwszorocznych. Szum kroków przeplatał się ze szmerem ciekawskich rozmów. Wszyscy przyglądali się górującemu nad resztą nowych uczniów Syriuszowi, który był od nich co najmniej pół metra wyższy. James, William i Dorcas parsknęli śmiechem, jak i parę innych dzieciaków przy sąsiednich stołach. Remus też uśmiechnął się na ten komiczny widok.
— Co to za nietęga mina? — zaczepił Syriusza, kiedy ten przechodził obok, w roztargnieniu starając się ogarnąć wzrokiem pomieszczenie. Jego szare oczy na chwilę spotkały się z tymi Remusa i chłopak znowu poczuł obce uczucie, kiełkujące w jego piersi. Coś na kształt zdenerwowania, które powoli przerodziło się w podekscytowanie. Syriusz uśmiechnął się do niego półgębkiem.
W Wielkiej Sali znowu zapanowała cisza. Profesora McGonagall z namaszczeniem ułożyła na stołku wypłowiałą Tiarę Przydziału. Następnie stanęła obok i w oczekiwaniu, złapała swoje dłonie. Remus zawsze zastanawiał się, czy Tiara drzemie między przerwami, w których śpiewa swoje piosenki, czy po prostu bawi ją widok przerażonych pierwszorocznych i stąd jej zwłoka. Wreszcie zaczarowany szew rozpruł się szeroko, rozpoczynając wystąpienie:
Chociaż jestem Tiarą Losu
A zguba mi nie straszna
Ciężko nie podnosić głosu
Obojętność jest grzeszna
W obecnej sytuacji
Nie lubujcie konfliktu
Nie pielęgnujcie frustracji
Szukajcie teraz paktu
W Hogwarcie jak w domu
Znajdziecie bezpieczeństwo
Oprócz ważnego dyplomu
Zachowacie człowieczeństwo
Nieważne jest w tym roku
Gryffindor, Hufflepuff,
Ravenclaw czy Slytherin
Kto woli stać z boku
Byle nie stał w mroku
Życzę wam z całej mocy
Chociaż przyszłość rzuca cień
Skorzystajcie z pomocy
By nastał lepszy dzień
Remus spuścił wzrok i westchnął. Chociaż rymowanki Tiary, odkąd trafił do Hogwartu, były dość ponure, trudno mu było nie zauważyć, jak z roku na rok jej prośby stawały się coraz bardziej rzewne. Czasy, w których żyli, były bardzo niespokojne. Czasem ciężko było o tym zapomnieć, nawet jeśli miało się jedynie trzynaście lat.
Minerwa McGonagall odchrząknęła głośno. Od strony stołów dobiegły niemrawe oklaski, dziękujące Tiarze za występ. Czarownica odczekała jeszcze chwilę, wpatrując się ze zmartwieniem w pergamin w swojej dłoni, po czym podniosła głos:
— Wyczytani z imienia i nazwiska nakładają Tiarę i siadają na stołku — wyjaśniła prosto i wbiła wzrok w pierwsze nazwisko na liście.
— Trochę… ponuro — skomentowała Lily, opierając twarz na dłoni. Jej czoło znaczyła jedna, głęboka zmarszczka.
— Czego się spodziewałaś, Evans?
— Pocieszenia, dobrego słowa, jakiejkolwiek nadziei na przykład, Potter — wycedziła przez zęby ruda, przewracając oczami, kiedy James z kwaśną miną pokazał jej język.
— Mnie zagrzała do działania. Przecież nic nam nie będzie, jeśli będziemy trzymać się razem, prawda Pru? — Peter uśmiechnął się niepewnie do przyjaciół, ale widząc ich nietęgie miny, wrócił do gładzenia puszystych listków Prudence.
— Black, Syriusz.
Głowa Remusa szybko przekręciła się w stronę podestu, aż coś strzyknęło mu w szyi. Rozmasowując swój kark, wbił oczy w sylwetkę ostrożnie przeciskającego się między dziećmi chłopaka. Usłyszał wokół siebie wścibskie szepty, powtarzające z zainteresowaniem nazwisko czystokrwistej rodziny.
— Syriusz? Czy to przypadkiem nie dziedzic Blacków?
— Jest całkiem słodki.
— Głupia jesteś. Jest z Blacków.
— Black, jak rodzina trzymająca z Voldemortem.
— Black.
— Syriusz Black.
Od wszystkich tych przyciszonych głosów Remusowi zaczęło kręcić się w głowie. Zmierzył wzrokiem plotkujące przy stole Hufflepuffu dziewczyny i znowu odwrócił się w stronę podestu. Kiedy Syriusz usiadł na stołku, Tiara zabawnie zsunęła się mu na oczy. Uniósł dłonie, by ją poprawić, ale zamarł, wsłuchując się zapewne w szeptane mu do ucha słowa. Remus pamiętał, jak to było siedzieć na jego miejscu. Nigdy nie zapomni popłochu, w jaki wpadł, słysząc głośno zaakcentowane przez Tiarę słowo-klucz.
Wilkołak.
Zadrżał lekko, poruszony siłą wspomnień. Szybko odgonił od siebie dręczącą myśl i w skupieniu oczekiwał decyzji Tiary.
— To dopiero historia — mruknął z zaciekawieniem William, kiedy mijały kolejne sekundy, a werdykt nie nadchodził. — Najwyraźniej twardy z niego pieprzny diabełek do zgryzienia.
Nim Remus zdążył zagaić do przyjaciela, szew w poprzek Tiary rozwarł się i wykrzyczał wyczekiwaną odpowiedź. W Wielkiej Sali rozległy się gromkie oklaski. Syriusz zachwiał się lekko, gdy wstawał, wyraźnie oszołomiony. Profesora McGonagall ściągnęła Tiarę z jego głowy i skinęła na jakieś słowa chłopaka. Remus zamarł i poczuł dziwne ciepło rozlewające się w jego piersi. Kiedy jego oczy spotkały się z drugimi — roześmianymi i szarymi — uświadomił sobie, że jeśli nie weźmie oddechu, to się udusi. Niespodziewanie William przysunął się do niego tak blisko, że ich uda się stykały i zrobił Syriuszowi miejsce pomiędzy sobą a Peterem. Remus udał, że wcale nie liczył, że nowy chłopak usiądzie obok niego. Zepchnął ukłucie irytacji w głąb umysłu i przywołał na twarz pogodny uśmiech.
— Gratulacje! — uprzedził go James. Jego słowa zapoczątkowały lawinę serdeczności; przyjaciele zaczęli przekrzykiwać się i poklepywać silne ramiona Syriusza. Nawet Prudence połaskotała chłopaka po nosie.
Remus bardzo się cieszył, naprawdę. Bardzo-bardzo nawet, co zauważył z dziwną podejrzliwością. Nie był co prawda jedynym ze swojej paczki znajomych, który polubił Syriusza, bo ten wydawał się być bystry, zabawny i intrygujący. Nawet William wydawał się zainteresowany, co nie zdarzało się zbyt często. Ale coś w emocjach, które towarzyszyły mu, kiedy Syriusz zwracał się wprost do niego, nie dawało mu spokoju.
— Ustalone. Załatwię to. — Pewność w głosie Williama, przywołała Remusa z powrotem do rzeczywistości.
— Co kombinujecie? — spytał, nonszalancko zerkając w stronę Ceremonii Przydziału, aczkolwiek bez realnego zainteresowania.
— Mówiłem, że mamy jedno wolne łóżko.
— To wyśmienity pomysł, Wills — pochwalił kolegę James. Remus powoli przeniósł wzrok na Syriusza, ale chłopak na niego nie patrzył. Zamiast tego oglądał się przez ramię, co zaniepokoiło Remusa. Remus zmarszczył brwi. Był pełen jakichś dziwnych emocji, które zupełnie przejmowały nad nim kontrolę. — W porządku, Es?
Jak na zawołanie, Syriusz wyprostował się i uśmiechnął lekko.
— Słucham?
Po plecach Remusa przeszedł dreszcz. Nieśmiało obejrzał się za siebie, próbując wypatrzeć coś, czemu jego nowy kolega mógłby przyglądać się z takim zainteresowaniem.
— Chwila, moment — odezwał się William, po czym wycelował długim palcem w Syriusza. — Black, czy nie masz przypadkiem rodziny tutaj w Hogwarcie?
Remus wpatrzył się w Williama z zaciekawieniem. Sam nie kojarzył nikogo o tym nazwisku, a przynajmniej tak mu się wydawało. Chociaż, może…
— Tak, na pewno. Chłopak z mojego roku ze Slytherinu. Wiedziałem, że kogoś mi przypominasz.
— Mój brat. — Syriusz wreszcie skinął głową.
Remus wyciągnął szyję i uniósł się z ławki, wspierając o stół na wyprostowanych ramionach. Przejechał wzrokiem po twarzach Ślizgonów, starając się dostrzec kogoś, kto pasowałby do opisu. I nagle, pomiędzy Rosierem a Snapem, zauważył jego. Natychmiast usiadł na miejscu, mając nadzieję, że nikt z tamtego stołu nie zdał sobie sprawy, że im się przygląda.
— Chodzę z nim do Klubu Ślimaka — uświadomił sobie, wspominając zimne jak stal szare oczy. Teraz zauważył podobieństwo, chociaż wydało mu się ono zupełnie zniekształcone. Syriusz wcale nie epatował niechęcią i nie sprawiał, że wszystkie włoski na karku Remusa stawały dęba ze strachu. Syriusz był kompletnie inny, wzbudzał zgoła inne emocje.
— Klubu czego? — spytał niski głos, a kiedy Remus uniósł wzrok, zobaczył zagubioną minę Syriusza.
— Klub założony przez profesora Slughorna, od eliksirów — wyjaśnił szybko. Syriusz wydał z siebie pomruk zrozumienia.
— Czyli kujon? — Uśmiechnął się szeroko, a Remus od razu wyrwał się, by zaprzeczyć, ale Dorcas i James uprzedzili go, potwierdzając zgodnym chórem głosów.
— Może trochę — przyznał pokonany Remus. W końcu przyjaciele nie zostawili mu za bardzo wyboru. Syriusz i tak przecież wkrótce sam by się o tym przekonał.
Po uczcie przestroga Tiary Przydziału kompletnie uleciała ze świadomości uczniów po zderzeniu z ekscytacją związaną z rozpoczęciem nowego roku. Zwłaszcza, że tym razem zajęcia zaczynały się dopiero trzeciego września. Perspektywa weekendu skutecznie wymiotła więc z głów większości dzieciaków zmartwienia codzienności.
— Black, będziesz trzymać się Jamesa i reszty czy oprowadzić cię razem z pierwszorocznymi? — William uśmiechnął się, wstając od stołu.
— Dam szansę chłopakom.
— Jak wolisz. — Prefekt puścił oczko do kolegi i pomaszerował w kierunku rozglądających się nerwowo świeżo upieczonych Gryfonów.
— Dobra decyzja. Z nami nie zginiesz. — James objął ramieniem szyję Syriusza, zmuszając go do pochylenia się. Remus uśmiechnął się na niski chichot, który chłopak wypuścił z ust. Powoli przebrnęli wraz z tłumem do wyjścia, kiedy nagle szmer rozentuzjazmowanych głosów został zagłuszony przez dziewczęcy pisk.
Remus odwrócił się i stając na palcach, dojrzał krzyczącą z przerażenia niską Puchonkę; najpewniej pierwszoroczną uczennicę. Nad jej głową lewitował Irytek. Psotliwy poltergeist zawzięcie szarpał za złotą spinkę w kształcie kwiatu róży, wpiętą w jej splątane włosy.
— Przestań natychmiast! — Prefekt Hufflepuffu machnął różdżką w kierunku ducha. — Flipendo!
Remus z trwogą obserwował, jak Irytek zostaje odepchnięty kilka metrów w tył. Ze złotej spinki w jego małych rączkach zwisało kilka rudych loków. Duch natychmiast rzucił się do ucieczki, chichocząc cynicznie.
— Darby, Darby, już nowych szarych komórek sobie nie zaskarbi! — nabijał się ze ścigającego go prefekta, podziwiając swój nowy łup.
— Carpe Retractum!
Znienacka tor lotu poltergeista został odwrócony. Na jego przezroczystym ciele zacisnęła się błyszcząca linka, za którą z zapałem pociągał William. Kiedy stanął w końcu z Irytkiem twarzą w twarz, uśmiechnął się półgębkiem i wyciągnął w jego stronę dłoń.
— Miło cię widzieć, przyjacielu — powiedział z nieudawanym entuzjazmem. — Ze wszystkich lokatorów Hogwartu to właśnie za tobą tęskniłem najbardziej.
— Rrreagan! — Kiedy William wysunął spinkę z chciwych rączek ducha, Irytek zaczął wierzgać dziko nogami ze złości. — Psujesz nam zabawę!
— W takim razie wyjątkowo dzisiejszej nocy role się odwróciły.
Chwilę później poltergeist wywinął się sprytnie z więzów i rzucając przekleństwa na lewo i prawo, poszybował w górę schodów.
— Wielkie dzięki — szóstorocznemu prefektowi Hufflepuffu wreszcie udało się przecisnąć między wgapionymi w widowisko uczniami.
— Auć, Darby! — William pokręcił głową z politowaniem, nie próbując nawet ukryć złośliwego uśmieszku. — To było niedorzeczne.
Puchona straszliwie zawstydziła ta uwaga, bo nagle skulił się wyraźnie, a gdy odchodził w kierunku zapłakanej pierwszorocznej, z jej spinką w dłoni, cała jego twarz była czerwona. Remus prychnął rozbawiony w swoją dłoń. Micah Darby — bo wydawało mu się, że tak prefekt miał na imię — wyraźnie nie zaimponuje już dzisiaj nowym wychowankom swojego domu.
Remus przeszukał spojrzeniem tłum, przez który podczas zamieszania został oddzielony od przyjaciół. W morzu głów szybko dostrzegł stojącego pod ścianą Syriusza. Chłopak rozglądał się ze zmarszczonymi brwiami, wyraźnie czegoś szukając. Remus zaczął przeciskać się w jego kierunku, ale przystanął, kiedy Syriusz doskoczył do innego chłopaka, przybierając jeden z najbardziej dobrodusznych uśmiechów, jakie Remus widział w życiu. Szybko skojarzył twarz rzekomego brata nowego kolegi. Kilka razy siedział z nim w końcu przy jednym stole i chociaż drugi Black nigdy nie wydawał się zainteresowany rozmową z nikim poza profesorem i uczniami z domu węża, Remus nie mógłby zapomnieć tych przeszywających do szpiku kości szarych oczu. Bracia byli podobnego wzrostu, chociaż Ślizgon nie był w połowie nawet tak silnie zbudowany, jak Syriusz. Jego smukła szczęka zacisnęła się wyraźnie, kiedy brat złapał go za ramię. Syriusz coś powiedział, ale drugi Black jedynie machnął dłonią z elegancką manierą i udał się w stronę lochów. Remus poczuł jakieś dziwne zawstydzenie, do którego dołączył także żal, kiedy zobaczył powoli gasnący entuzjazm w oczach Syriusza. Zaschło mu w gardle.
W końcu jednak otrząsnął się, ignorując uczucie skręcające mu niemiło kiszki, i zaczął wymachiwać rękami.
— Syriusz, tutaj! — zakrzyknął, a Syriusz zamrugał kilkakrotnie i odnalazł go wzrokiem, natychmiast biorąc się w garść. Kiedy przepychał się przez tłum uczniów, na jego twarzy tkwił wielki uśmiech i nawet Remus przez chwilę dał się mu oszukać, mimo że przecież był świadkiem dziwnego spotkania braci.
— Gdzie reszta?
— Musimy ich poszukać. — Remus zawahał się przez chwilę, czując palce Syriusza zaciskające się na materiale jego szaty tuż przy ramieniu. Przełknął głośno i zaczął się rozglądać.
— Widzę ich! — Syriusz wskazał palcem na kolegów. Peter i James stali w korytarzu odbijającym na prawo od schodów. Podczas kiedy Peter wyglądał na zmartwionego, James garbił się, czając za rogiem i obserwując dziwną scenkę, rozgrywającą się w głębi korytarza. Wyraźnie wzburzona Lily wymachiwała rękami, podnosząc głos na Severusa Snape’a, który trochę kręcił na to nosem.
— Niedobrze — przewidywał głośno Remus. Ruszył w kierunku przyjaciela, a za nim przyczepiony do niego Syriusz. Nim zdążyli przebić się przez tłum, James machnął różdżką, a trzecioroczny Ślizgon złapał się za haczykowaty nos. Lily zamilkła na chwilę, by zaraz pisnąć z przestrachem na widok zielonych nietoperzy wylatujących z nosa Severusa. Natychmiast odwróciła twarz i napotykając wzrokiem na Jamesa, puściła się za nim w pogoń.
— Potter! Jesteś najgorszym gówniarzem, jakiego świat widział!
— Nie chciałaś użyć bardziej adekwatnego słowa? Dajmy na to: Potter, jesteś takim smarkaczem! — zaśmiewał się James, biegając w kółko między przyglądającymi się tej farsie uczniami. Syriusz stłumił chichot w dłoni i dopiero wtedy Remus także pozwolił sobie na rozbawione parsknięcie. Peter stanął obok nich, kręcąc głową.
— Już sprawia kłopoty.
— Niektóre rzeczy się nie zmieniają. — Remus uśmiechnął się do siebie, czując przyjemne ciepło w piersi.
#RandkawCiemno
ReplyDeletePrzybywam z opinią i oczywiście, że zacznę od pozytywów! A tych jest sporo: piękne opisy, dialogi zapisane w prawidłowy sposób, nawet literówek nie znalazłam. Za to brawa! Technicznie tekst genialny. Początek od razu mnie zainteresował i świetne pierwsze zdanie, więc to naprawdę na plus. Jednak potem poczułam się przytłoczona. Być może nie jestem do tego przyzwyczajona, bo nie czytam zwykle fanfiction i nie wiem, czy tak jest przyjęta, ale ilość ilość bohaterów, których poznałam na raz mnie przytłoczyła. Ja ich kojarzę oczywiście, bo uniwersum Harry'ego Pottera znam, ale i tak przez to trudno było mi się zorientować, kto tak naprawdę jest tu istotny, a kto będzie tylko poboczną postacią. Oczywiście uczucie do Syriusza już widzę, bo ładnie zaznaczone było to zainteresowanie i podobało mi się wykorzystanie tu też zapachu.
Oprócz bohaterów, pomimo że bardzo ładne opisy, to liczba szczegółów w opisach. Wygląd praktycznie każdego i wiem, że to pozwala lepiej sobie wyobrazić bohatera, ale tego było za dużo, a do tego porównywanie wyglądu jednej postaci do drugiej na przykład wąs przypominał swoim odcieniem włosy Lily. Nie mam naprawdę pamięci do wyglądu i takie porównywanie niestety działało na minus w moim odczuciu. Gdybym mogła coś doradzić to lepiej byłoby nie dawać całego wyglądu od razu, a go dyskretnie wprowadzać. Na przykład: Popatrzyła na niego intensywnie zielonymi oczami, czy poprawiła wygląd swojego mundurka. Zyska na tym też płynność czytania. Możesz mi wierzyć, a do tego łatwiej się to zapamięta.
Jeszcze miałam problem z długimi opisami przy wypowiedziach, przez co traciłam wątek i musiałam jeszcze raz je czytać. Było tego zdecydowanie za dużo. Wystarczą krótkie wstawki, a czasem nawet żadnej (to na szczęście wiesz, bo były też takie wypowiedzi). Przyznaję, że przez ogrom właśnie opisów i nagromadzenie tego nie sprzyjały lekturze.
Podsumowując, tekst jest świetny technicznie, uwielbiam Pru, o bohaterach niewiele mogę powiedzieć, bo było ich tyle, że nawet nie mogłam się skupić. Chyba najbardziej zapadli mi w pamięć Remus, James i Syriusz, resztę trochę kojarzę, ale bardziej wydawali się jak tło.
Moje rady to: ograniczenie ilości postaci na wstępie, zmniejszenie opisów wyglądu, zmniejszenie długości opisów przy wypowiedziach (to chyba z tego najważniejsze). Oczywiście nie musisz ich stosować, ale moim zdaniem wpłynęłyby korzystanie na tekst. A! I Świetnie, że nadajesz tytuły rozdziałom. To mi się bardzo podoba.
ReplyDeletePrzeczytałam opinię wyżej i odniosłam podobne wrażenie. Bohaterów jest za dużo i miejscami nie mogłam się połapać kto jest kim i co tak właściwie się dzieje. Możliwe że dla innych będzie to miało ręce i nogi ale ja mimo że oglądałam harrego pottera nie potrafię się w tym odnaleźć :(( Znalazłam też kilka rzeczy które bym zmieniła ale w głównej mierze to były tylko sugestie na zasadzie “to by brzmiało lepiej tak” (nie będę tutaj tego wypisywać więc jak coś to daj znać a chętnie prześlę!). Poza tym? Kompletny odjazd! Lubisz się z opisami i to widać! W zasadzie szczerze ci tego zazdroszczę bo od razu gdy zaczęłam czytać pierwszy rozdział zostałam przeniesiona do świata o którym piszesz. Tak samo podobało mi się nawiązanie do zapachu! Jest to proste, nawiązujące do tytułu ale zdecydowanie ma swój urok! Musisz tylko uważać żeby nie wciskać tego za często bo może zrobić się przesyt. Z dodatkowych rzeczy to bardzo podoba mi się cała strona haha! Czekam na trzeci rozdział!! <33 #RandkawCiemno2025